Pracuję w poradni od dwudziestu lat. Zakres obowiązków niewiele się zmienił, ale metody pracy, problemy są niemal zupełnie inne. Nie chcę tutaj mówić o zmianach jakie nastąpiły w poradnictwie, choć są one duże, ale o konkretnym problemie, który budzi we mnie dużo kontrowersji. Otóż od kilku lat obserwuję wzrost liczby uczniów orzeczonych do kształcenia specjalnego, realizujących obowiązek nauki w szkołach ogólnodostępnych.
Rodzice o wiele chętniej decydują się na zmianę systemu kształcenia wiedząc, że dziecko może uczyć się w szkole, do której uczęszczają jego koledzy, rówieśnicy z miejsca zamieszkania niż np. w specjalnym ośrodku szkolno – wychowawczym najczęściej oddalonym o kilkanaście lub kilkadziesiąt kilometrów. Ale niestety to, co wydaje się rodzicom najlepszym rozwiązaniem nie zawsze faktycznie nim jest. W szkołach, przy dość licznych klasach, braku specjalistów z zakresu oligofrenopedagogiki (bo przecież z takimi kwalifikacjami nauczyciele szukają pracy w szkolnictwie specjalnym), dzieci te nie zawsze mają zapewnione warunki na miarę potrzeb wynikających z ich poziomu rozwoju. Nauczyciele niekoniecznie muszą znać metody pracy z dzieckiem upośledzonym, a sama znajomość programów nauczania nie zawsze wystarcza. W praktyce często wygląda tak, że dzieci z orzeczeniem po prostu mają mniej zadawane, a ocenianie ich osiągnięć jest bardziej liberalne. Z rozmów z nauczycielami wynika, iż w szkołach panuje taka powszechna opinia, że dzieci z orzeczeniami poradni trzeba po prostu promować do następnej klasy.
Znając pracę w ośrodkach szkolno – wychowawczych, kompetencje nauczycieli w nich zatrudnionych, organizację zajęć (praca w małych zespołach), programy terapeutyczne dostosowane do potrzeb konkretnych dzieci nie waham się powiedzieć, że tutaj dziecko ma zapewnione warunki do pełnego rozwoju uwzględniającego jego intelektualne czy zdrowotne ograniczenia i możliwości. Ma szansę osiągać sukcesy, wygrywać konkursy, uczestniczyć w olimpiadach, być najlepszym w swojej klasie.
Tak na marginesie, nie słyszałam o żadnych osiągnięciach pozaszkolnych dzieci upośledzonych umysłowo, kształcących się w szkołach masowych. Z drugiej strony współczuję dyrektorom szkół, nauczycielom, którzy mają obowiązek organizować i prowadzić kształcenie specjalne na terenie swojej szkoły bez zupełnie niezabezpieczonych warunków na ich realizację. Nie ma w rejonie działania mojej poradni klas integracyjnych, tylko w pojedynczych przypadkach nauczyciele mają przyznanych dodatkowo od jednej do dwóch godzin na indywidualną pracę z tymi dziećmi (w tym specjalistyczną).
Coraz częściej spotykam się również z bardzo roszczeniową postawą rodziców, którzy żądają tego, co im się zgodnie z przepisami prawa należy, nie zwracając uwagi na możliwości szkoły i ograniczenia, których wokół nas pełno. Nie słuchają argumentów osób pracujących z ich dzieckiem, że np. aktualny stan psychofizyczny dziecka, jego zachowanie podczas typowych zajęć lekcyjnych utrudnia, a nawet nie pozwala pracować z resztą klasy, że inne dzieci nie mogą skupić się na zadaniu gdyż nauczyciel i wszyscy wokół koncentrują się z konieczności wyłącznie na tym jednym uczniu. I tutaj również mała dygresja, gdyby korzyści z takiego stanu rzeczy czerpało chociaż dziecko upośledzone umysłowo, ale czy tak jest ? Bywają przypadki, że rodzicom zależy wyłącznie na tym, aby ich dziecko miało zapewnioną opiekę w szkole, a oni niewielki komfort i możliwość „złapania oddechu” od konieczności bezustannej opieki nad jakże trudnym wychowawczo dzieckiem.I taki argument również rozumiem, ale problem pozostaje, bo nie zawsze to, co wydaje się dobrym rozwiązaniem dla nas jest też dobrym dla naszego dziecka.
Uważam, że tak jak w innych płaszczyznach życia potrzebny jest tutaj kompromis i to kompromis nie tylko rodzica i dyrektora, ale także ze strony władz samorządowych. Stwórzmy tam gdzie jest taka potrzeba chociaż jedną w gminie klasę integracyjną i zatrudnijmy w niej specjalistów. Miejmy odwagę powiedzieć rodzicowi, jeżeli jest taka sytuacja, że w tej szkole nie jesteśmy w stanie zapewnić państwa dziecku warunków na miarę jego potrzeb i możliwości intelektualnych, że dziecko będzie praktycznie pozostawione samo sobie.
Przekonujmy wszyscy, nie tylko pracownicy poradni, że każde dziecko jest inne, problem problemowi nie równy i w każdym przypadku należy szukać indywidualnych rozwiązań, daleko idących kompromisów, bo przecież chodzi tutaj wyłącznie o dobro dzieci – wszystkich dzieci.
Urszula Sielska
Pedagog
Kierownik Powiatowej Poradni Psychologiczno – Pedagogicznej w Pajęcznie
Filii w Działoszynie
P.S.